niedziela, 17 lipca 2011

Jeszcze jeden, prawdziwy cud - Healer

Troche głupich tekstów już tutaj zamieściłem. Normalnie mam większe przerwy, a tutaj dwa z rzędu, ale to dlatego, że nie zawsze mi się chce logować, żeby tu coś dopisać, a sprawa jest starsza, z tego co wiem niespecjalnie było o tym u nas głośno. W zasadzie polski Internet nie dawał wyników za wielu, naczelna Fronda też przemilczała, bo i po co ludzi denerwować oraz siać zamęt w sercach wiernych owieczek i baranków. A może po prostu sama nie wiedziała, bo na Onecie nie napisali ;)

A więc była taka sprawa w Australii jakieś 4 lata temu (sam na to dopiero niedawno wpadłem) z pastorem Michael'em Guglielmucci'm, który muzycznie ewangelizował, poruszając pięknymi melodiami zatwardziałe serca, dająć świadectwa i sens życia młodym i starym, w rytmie gitary. Nie dość, że pięknie grał to jeszcze czytał "Biblię" jak z nut. Troche mnie to dziwi, że ktoś czytający codziennie taką książkę, nie zna jej na pamięć. Zakir Naik nauczył się jej i zagina chrześcijan, ale mniejsza o niego, to osobna historia ;). Posłuchajmy przeboju pastora Michael'a Guglielmucci'ego:

Ach, poruszające niczym sceny miłosne w filmach z (świetnej pamięci) Lesliem Nielsenem ;). Ok, nie będę się tutaj tanim dowcipkowaniem wyżywał, bo historia ma puentę, którą nie sposób przebić. Pastor nie dość, że pięknie czytał, pięknie śpiewał, to zapadł na nieuleczalną chorobę. I gdy wszystko wskazywało na to, że Pan wezwie go do siebie, jednak Pan zmienił swój wyrok (nie, wiem, Pan wie wszystko odrazu, więc tak musiało być, a nie, że nie mógł się zdecydować i najpierw tak zdecydował, a potem odwrotnie...) i Michael został uzdrowiony na chwałę Panu, i mógł dalej śpiewać chwaląc Pana i mógł czynić to jeszcze do końca świata albo życia, gdyby nie jeden szkopuł. Cała historia to pic na wodę.
krócej:

dłużej:

Guglielmucci całą historyjkę zmyślił. Rurka w nosie była źródłem wielu wzruszeń, szczególnie dla fanek w kraciastych, flanelowych koszulkach. Nie miało znaczenia, że była ona nieprawdziwa. Nie wiedzieli o tym nawet ponoć jego rodzice. Cóż w końcu ruszyło pastora aby wyznać się do całej mistyfikacji? Cóż, pewnie to Pan zadziałał swoimi nieprzewidywalnymi ścieżkami. Niewątpliwie. Ale niesmak pozostał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz