Traktuję to oczywiście raczej rozrywkowo, chociaż czasami bywa nieco uciążliwe i nużące. Dla rozrywki czasami też rzucam okiem na uznawane w skrajnie-prawicowo-religijmy półświatku pisemko Fronda, głównie aby się upewnić czy chłopaki dalej trzymają prosto sztandar, czy rączka nieco nie zdrętwiała albo wiatr nie powiewa i nie ma efektu. Terlikowski daje tu i ówdzie gościnne wystepy i można mieć nieszczęście natknąć się na niego w tym czy innym radiu, lub tej czy innej księgarni (niedawno próbował nieco rozśmieszyć koniec świata wg. Campinga, a niedawno coś słyszałem, że za cuda się zabrał). Ale mniejsza o niego.
Portalik Fronda działa i trzyma formułę tabloidalną popisując się mieszanką polityczno-aborcyjną z dodatkiem plotek ze życia biskupów i innych celebrytów zarazem próbując nieco pokolorować drętwość hardkorowego konserwatyzmu artykulikami do młodzieży, cośtam o hiphopie, reggae i innych rzeczach co młodzież lubi a nielubi ich Natanek, więc nie będę tu wymieniał.
Ja się na dzisiejszej muzyce dla dzieci i młodzieży nie znam, więc nie będę się wymądrzał, dość, że jakaś ponoć gwiazda hiphopu dała wywiad, który po łebkach przeglądnąłem, bo miał fajny i oryginalny tytuł. Podczas tej pobieżnej lustracji rzucił mi się okiem ciekawy fragment, w którym gwiazda podaje prosto z mostu powód dla którego z osoby "wątpiącej" momentalnie stała sie osobą wierzącą. W zasadzie zanim to przeczytałem, to zastanawiałem się cóż takiego może na młodego człowieka działać? Jakieś głębokie rozważania, przemyślenia, zdarzenia w życiu osobistym, wewnętrzna potrzeba? Pewnie to wszystko po trochu mogło mieć tu miejsce i doprowadziło bohatera do zwrotnego punktu, który wyzwolił w nim eksplozję religijnej ekstazy. I cóż to było? Rekolekcje z udziałem szatana i wizyta Matki Bożej. Zacytuję:
Miałem wizję, objawiła mi się Matka Boża. Brałem też udział w rekolekcjach w Gdańsku na Morenie. Gościem wtedy był znany katolicki charyzmatyk Ojciec John Bashobora z Ugandy. Ma szczególne namaszczenie do walki ze złymi duchami i odprawianiem egzorcyzmów. Naprawdę szczególne namaszczenie. I zobaczyłem to na własne oczy. Ci, którzy byli opętani padli bezwładnie na ziemię na widok Najświętszego Sakramentu. Widziałem wojnę Dobra ze Złem. To co się działo wtedy w Kościele to była miazga. Byłem jak Św. Tomasz, zobaczyłem, dostałem dowód, cios w twarz.. „Jak teraz nie uwierzysz to jesteś hipokrytą” – zreflektowałem się. Przez pierwszą godzinę nawrócenia zadawałem sobie pytanie: jak ja innym wytłumaczę to co widziałem? Teraz mówię ludziom - idźcie na rekolekcję, zobaczycie i uwierzycie. To pewne. A pamiętać też należy o błogosławionych, którzy nie widzieli a uwierzyli…
Może spotkanie senne pozostawię bez komentarza, bo mnie zaciekawił bardziej namacalny obrazek: opętani padali na ziemię - gdzieś ja to widziałem, tylko gdzie?
hmmm...
prawie ;)
Coś takiego widział nasz bohater?
Naprawdę fajna sztuczka, szatan pokonany jednym wprawnym pchnięciem. Jak na załączonym obrazku i docytowanym cytacie, to naprawdę działa - i jest za darmo. Logika na bok.
A poważniej - jest to dla mnie szokujące, że ktoś może dawać się nabierać na tego rodzaju płytkie sztuczki. Spotkałem się już z rekomendacjami "musisz to zobaczyć" i próbami używania takich filmików jako argumentami w dyskusji na temat zasadności religijnych przekonań. Mój sceptycyzm i brak uznania tego zjawiska za niezbity argument był raczej przyjmowany ze zdziwieniem. Bo cóż może słowo przeciwko prawdziwie przekonanemu magicznymi odczynami, których ktoś był świadkiem? Niewiele niestety.
W takiej chwili może poratować jedynie James Randi oraz Derren Brown. Dlaczego wspomniałem tego pierwszego, ci co mają wiedzieć wiedzą, ci co niewiedzą, niech się doedukują np.: na wikipedii ;). Ale ten drugi ma coś na sumieniu, szczególnie, że siedzi w interesie magicznym i "nie takie sztuczki robi", a ostatnio zabrał się właśnie za takie. Wydłużyć za krótką nóżkę? Usunąć ból pleców? Z szatanem też pewnie jakoś dałby radę. "Miracles for Sale" więc "Cudy* na sprzedaż" (*-wiem, "cuda" lepiej leżą, ale jestem przekorny ;P)
Trailer:
Chciałem też podłączyć pewien fragment programu Derrena o tytule "Messiah" gdzie wodził na nos wróżki, "media" (jak odmienić "medium"?), zimnoczytaczy i innych szarlatanów. Trik z przewracaniem ludzi znajduje się pod koniec pierwszej połowy tego filmu.
Tak więc, w pewnym sensie dla nawróconego, dającego świadectwo, rapera to nie wiem czy robi różnice... ale właściwie dlaczego by takie drobnostki miały by mieć wpływ na czyjąć, silnie podpartą wewnętrznie i spójną wiarę? :> Jak to się mówi: nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów. Czy w świecie nawróceń, "głębokie" nawrócenia wymagają "głębokiego odczarowania"? Nieeee.... to byłoby zbyt logiczne ;). A może odwrotnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz